poniedziałek, 10 września 2012

Brzuchowa aktualizacja

Częścią ciała z którą najbardziej "walczę" jest brzuch. Z natury, każdy nadprogramowy kilogram odkłada się u mnie właśnie w tych okolicach. Myśle więc, że zdecydowanie mogę określić swój typ figury jako typowe jabłko. I w sumie jestem z tego zadowolona :-) W okresach, kiedy zdarzyło mi się przybrać tu i ówidzie wystarczyło nałożyć luźniejszą koszulke, aby wagowo "oszukać" postronnego obserwatora ;-)

Od ostatnich zamieszczonych tu zdjęć minęło już trochę czasu, a dostrzegalnych efektów ciągle brak. Rozważam dwie potencjalne przyczyny:

1. Złe rozplanowanie treningów - nie licząc nieplanowanych przerw, ćwiczę codziennie, a często spotykam się z opiniami, że przy zmieniszeniu częstotliwości ćwiczeń pojawiają się lepsze efekty.

2. Zbyt mała ilość białka w diecie - bez bicia przyznaję się, że kocham węglowodany! Nie da się ukryć, że stanowią podstawę mojej diety. Raz na jakiś czas po treningu piję odżywkę białkową (ciężko nawet stwierdzić na ile to białko jest przyswajalne...), z kolei z pokarmów dostarczam naprawdę minimalne ilości protein.

Tak czy inaczej tak prezentuje się brzuchol wczoraj ;-)


... i dzisiaj ;-)

Zdjęcia o dziwo są dla mnie wyjątkowo łaskawe, na żywo całość niestety wygląda dużo gorzej. Brzuch zrobił się co prawda bardziej płaski niż na początku ćwiczeń, ale jest mięciutki jak podusia i mięśni tam ze świecą szukać. Ale do czasu! ;-)

czwartek, 6 września 2012

Motywacyjnie :-)

Dzisiaj w ramach motywacji zdjęcia treningowych efektów, które kiedyś chciałabym zobaczyć w lustrzanym odbiciu:-)














środa, 5 września 2012

Body Revolution - Tydzień 5

Miesiąc ćwiczeń z Body Revolution już za mną. Wczoraj rozpoczęłam kolejny tydzień a wraz z nim niecierpliwie wyczekiwane Workout 5 i Workout 6 oraz nowe cardio do kompletu. Pomimo, że Jillian uwielbiam muszę trochę pomarudzić. Przeszkadza mi w BR to, że praktycznie przez większość czasu pracujemy nad górnymi częściami ciała, z kolei minimalną porcję uwagi poświęca się brzuchowi, który stanowi u mnie najbardziej problematyczną strefę. W porównaniu z BR Shred był moim zdaniem bardziej "ogólny" a ćwiczenia rozkładały się bardziej równomiernie na wszystkie partie.

Doszłam również do wniosku, że ćwiczę za mało, a w moich treningach brakuje cardio. Od rozpoczęcia regularnych ćwiczeń minęło już trochę czasu i zdecydowanie odczuwam wzmocnienie mięśni, ale ciągle przykrywa je warstewka (właściwszym określeniem byłaby chyba warstwa ;-) ) tłuszczu, którego nie mogę się pozbyć. Postanowiłam więc, że w miarę możliwości będę wykonywać "podwojone" treningi BR, czyli workout z rozpiski + cardio.

Na koniec jeszcze moja przygoda z dnia wczorajszego ;-) Korzystając resztek pięknej pogody wybrałam się z moim lubym na dłuższy spacer po lesie. Kiedy zmierzaliśmy już w stronę domu drogę zagrodził nam dzik. Co więcej z głębi lasu dochodziły odgłosy małych dziczków, więc jak się domyślacie poważnie się wystraszyłam, bo w takiej sytuacji istnieje ryzyko, że dzik stanie w obronie młodych. Z duszą na ramieniu zaczęliśmy się oddalać, zboczyliśmy ze ścieżki i przez ogromne krzaczory próbowaliśmy dostać się do głównej drogi. Na szczęście Pan Dzik nas totalnie olał, ale ja się tak zestresowałam, że jeszcze długo nie mogłam się uspokoić ;-) Endomondo zarejestrowało miejsce ów leśnego spotkania (strzałka) oraz drogę ucieczki ;-)


sobota, 1 września 2012

Changes... Changes...

Pomimo tego, że powszechnie twierdzi się, że każdy dzień jest dobry na wprowadzenie zmian w naszym życiu oraz przyjęcie nowych postanowień, ja jakoś pomimo tego w sposób tradycyjny jako najlepsze dni na tego typu przedsięwzięcia postrzegam "dni pierwsze". Nie ma to jak pierwszy dzień roku, pierwszy dzień miesiąca, czy nawet pierwszy dzień tygodnia ("od poniedziałku to już na pewno!" ;-)) 

Tak czy inaczej moje ostatnie przemyślenia zbiegły się z uwielbianą przeze mnie jedynką w dacie i zadecydowałam, że będzie to idealny dzień na wprowadzenie drobnych życiowych modyfikacji. Wobec oświadczam, że począwszy od dnia dzisiejszego...

Całkowicie rezygnuję ze słodyczy w mojej diecie.

Rezygnuję po raz kolejny. Tego samego wyzwania podjęłam się niecały rok temu i na diecie pozbawionej słodkości wytrzymałam ponad 6 miesięcy. Dlaczego więc porzuciłam taki dobry nawyk? Przechodziłam przez nieco gorszy okres w moim życiu, a czekolada zaczęła pełnić rolę pocieszyciela (Tak tak, czekolada nie pyta, czekolada rozumie;-) ) Niestety poprawiała humor jedynie na krótką metę, a po upływie kilka miesięcy, po przejrzeniu się w lustrze zrównała dobry nastrój z ziemią.

Dlaczego odcinam się całkowicie od słodyczy? Dlaczego nie ograniczam ich do rozsądnej ilości? Jestem osobą, dla której półśrodki po prostu nie sprawdzają się. W moim przypadku działa jedynie zasada wszystko albo nic. Nie potrafię ograniczyć się do zjedzenia kostki, czy nawet paska czekolady - zatrzymam się dopiero w momencie, gdy ujrzę puste sreberko ;-)

Z doświadczenia wiem, że najgorsze w tym procesie jest pierwsze 7 dni. Szczególnie jeśli ten czas spędzamy w domu, nasze myśli krążą w okół tego by skusić się na jakąś słodką przekąskę. Ale z każdym kolejnym dniem ochota na słodycze stopniowo się zmniejsza, a nasze smaki się zmieniają.