Częścią ciała z którą najbardziej "walczę" jest brzuch. Z natury, każdy nadprogramowy kilogram odkłada się u mnie właśnie w tych okolicach. Myśle więc, że zdecydowanie mogę określić swój typ figury jako typowe jabłko. I w sumie jestem z tego zadowolona :-) W okresach, kiedy zdarzyło mi się przybrać tu i ówidzie wystarczyło nałożyć luźniejszą koszulke, aby wagowo "oszukać" postronnego obserwatora ;-)
Od ostatnich zamieszczonych tu zdjęć minęło już trochę czasu, a dostrzegalnych efektów ciągle brak. Rozważam dwie potencjalne przyczyny:
1. Złe rozplanowanie treningów - nie licząc nieplanowanych przerw, ćwiczę codziennie, a często spotykam się z opiniami, że przy zmieniszeniu częstotliwości ćwiczeń pojawiają się lepsze efekty.
2. Zbyt mała ilość białka w diecie - bez bicia przyznaję się, że kocham węglowodany! Nie da się ukryć, że stanowią podstawę mojej diety. Raz na jakiś czas po treningu piję odżywkę białkową (ciężko nawet stwierdzić na ile to białko jest przyswajalne...), z kolei z pokarmów dostarczam naprawdę minimalne ilości protein.
Tak czy inaczej tak prezentuje się brzuchol wczoraj ;-)
... i dzisiaj ;-)
Zdjęcia o dziwo są dla mnie wyjątkowo łaskawe, na żywo całość niestety wygląda dużo gorzej. Brzuch zrobił się co prawda bardziej płaski niż na początku ćwiczeń, ale jest mięciutki jak podusia i mięśni tam ze świecą szukać. Ale do czasu! ;-)